Kolejny list otwarty w sprawie polskiego ambasadora w Czechach

Tym razem do polskiego premiera napisał Jan Urban. Jest to były czechosłowacki dysydent, uczestnik Karty 77 oraz Solidarności Polsko-Czechosłowackiej. Uczestniczył w dużych spotkaniach granicznych, chodził także na granicę z nielegalnymi materiałami, gdzie wymieniał je z polskimi kurierami. Pracuje jako dziennikarz, z polityki odszedł po Aksamitnej Rewolucji w 1989 roku. Poniżej umieszczamy odesłanie do oryginalnego tekstu, a jeszcze niżej jest jego tłumaczenie. Tytuł oraz śródtytuły zachowaliśmy oryginalne.

Jan Urban: List do polskiego premiera.

Odwołanie ambasadora z Pragi jest haniebne

10 stycznia 2022 r.

Czechy i Polska były i będą sąsiadami przez całą historię Europy. Na dobre i na złe. Pański legendarny ojciec zrozumiał to już jako student, kiedy w 1968 roku rozpowszechniał we Wrocławiu ulotki przeciwko udziałowi upokorzonej polskiej armii w okupacji Czechosłowacji – pisze Jan Urban w liście otwartym do polskiego premiera Mateusza Morawieckiego.

Dwa dni przed ogłoszeniem stanu wojennego w grudniu 1981 roku przywiozłem z Pragi do Wrocławia wiadomości od Karty 77, w tym informacje o gromadzeniu się na granicy czechosłowackich oddziałów pancernych, które w razie inwazji Układu Warszawskiego miały zająć Pański rodzinny Wrocław.

Na prośbę kolegów Pańskiego ojca z wrocławskiej Solidarności ta utrzymywana w tajemnicy podróż zakończyła się publiczną deklaracją poparcia dla czechosłowackiej opozycji przed setkami studentów trzech strajkujących wydziałów. Miałem w domu dwoje małych dzieci i ta decyzja mogła się skończyć tylko więzieniem. Miałam szczęście. Zaledwie kilka dni później Pański ojciec musiał się ukrywać. Przez kolejnych siedem lat w podziemiu stał na czele Solidarności Walczącej. Czy Pan to pamięta? „Niektórych rzeczy po prostu nie da się nie zrobić”, powiedział, „a cena nie jest decydująca”.

Wrocław był dla czechosłowackich dysydentów miastem obiecanym. To właśnie tutaj powstała Solidarność Polsko-Czechosłowacka. Mirosław Jasiński, o którego usunięcie ze stanowiska ambasadora w Republice Czeskiej dziś Pan wnioskuje, był jej kluczowym organizatorem od samego początku współpracy demokratycznej opozycji w naszych krajach.

Bez polskiej pomocy nasze małe dysydenckie getto w Czechosłowacji nie odniosłoby sukcesu. Spotykaliśmy się w górach na granicy, przemycaliśmy wiadomości, literaturę i nadajniki radiowe od Solidarności Walczącej, drukowaliśmy nasze czasopisma w waszych podziemnych drukarniach. I chcieliśmy wierzyć, że ta próba w relacjach między nami i naszymi krajami raz na zawsze zakończyła dawne nieporozumienia.

PRZECIWKO DYKTATURZE STRACHU I TCHÓRZOSTWA

Kiedy już w latach osiemdziesiątych XX wieku Pański ojciec wystąpił odważnie z żądaniem i przepowiednią końca komunizmu we wszystkich krajach bloku sowieckiego, usunięcia sowieckich wojsk okupacyjnych i zjednoczenia Niemiec, mało kto mu wierzył. Widział prawdę wcześniej niż ktokolwiek inny. Czterdzieści lat później w naszych wolnych społeczeństwach dyskutuje się XIX-wieczne tematy [narodowego] odrodzenia, a nasza polityka znów potrzebuje nieprzyjaciela, żeby się sprawdzić. Co chcemy się osiągnąć?

Nominacja Mirosława Jasińskiego na ambasadora w Pradze była mądrą i odważną decyzją. To znakomity negocjator z wyjątkowo dobrymi kontaktami w czeskiej polityce i czeskim społeczeństwie, zna naszą kulturę i rozumie media. Ale ma też jedną wyjątkową cechę – głęboki szacunek i wdzięczność czeskiego społeczeństwa, które dzięki temu słucha jego opinii, nawet jeśli czasami są one nieprzyjemne.

Przy rozwiązywaniu niewątpliwie nieprzyjemnych chwilowych problemów, takich jak spory związane z wydobyciem w kopalni Turów czy budową wieży widokowej w Jesionikach [na Śnieżniku Kłodzkim], Polska nie mogła życzyć sobie lepszego negocjatora po swojej stronie. Żaden zagraniczny dyplomata nie otrzymał tylu czeskich wyróżnień po 1989 roku, jak właśnie pan Jasiński. Nagroda im. Frantiszka Kriegla, Nagroda im. Václava Bendy czy Medal za Zasługi dla Dyplomacji Ministra Spraw Zagranicznych Republiki Czeskiej mówią więcej o czeskim szacunku dla jego osoby niż cokolwiek innego.

Zaczęło się to już dawno temu, od tych zamian identycznie wyglądających plecaków w ustalonym co do minuty momencie „przypadkowego” spotkania przy umówionym wcześniej kamieniu granicznym w górach. Był to rytuał zbudowany na absolutnym zaufaniu. Żartowaliśmy, że jesteśmy jak piloci doświadczalni. Nie wolno nam było popełnić ani jednego błędu, bo każdy z nich mógł być ostatnim. Nie istniało czeskie „my” i polskie „oni”. Byliśmy tylko razem „my” przeciwko dyktaturze strachu i tchórzostwa.

Jesteśmy tylko o jakieś czterdzieści lat dalej i dziś pewnie nawet nie musiałbym zgadzać się z niektórymi opiniami Mirka Jasińskiego. To się zdarza między przyjaciółmi i sąsiadami. Ale nigdy nie przestanę go szanować i słuchać.

PAŃSKI OJCIEC BY TO ZROZUMIAŁ.

Przypominam sobie, jak krótko przed listopadem 1989 roku postanowił wypróbować nieustępliwość czechosłowackich władz komunistycznych i jako posłaniec nowych czasów – w Polsce po zwycięskich wyborach rządziła już Solidarność – przyleciał do Pragi. Zatrzymali go od razu przy wyjściu z samolotu i odmówili wpuszczenia go do kraju. Musiał więc długie godziny czekać na lot powrotny do Warszawy w zamkniętej hali odlotów.

Przyjechałem do niego na lotnisko i przez wielką szklaną ścianę pisaliśmy sobie wiadomości na skrawkach papieru. Wokół stali jeszcze niepozorni panowie w kiepskich ubraniach. Kilka tygodni później już ich nie było.

Myślę, że od tego czasu chyba trochę przybrał na wadze i nieco się postarzał. Ale ze swojej odwagi i umiejętności budowania polsko-czesko-słowackich przyjaźni nie stracił nic. Być może zdecyduje się Pan, że nie będzie się Pan kierować najlepszym interesem swojego kraju, i pozostanie przy swoim zamiarze odwołania Mirosława Jasińskiego z Pragi tylko dlatego, że raz Pan tak powiedział. To będzie błąd.

Praga wysłuchiwałaby jego najmocniejszych argumentów – już choćby ze względu na to, ile razy w sytuacjach kryzysowych wykazał się odwagą i umiejętnością poszukiwania i znajdowania wspólnych rozwiązań. Pański ojciec Kornel by to zrozumiał.

Z poważaniem.

Jan Urban

Karta 77

Solidarność Polsko-Czechosłowacka

Przedstawiciel Forum Obywatelskiego