Czechosłowacko – Polskie braterstwo broni. Wrzesień 1939.

Autor – Daniel Korbiel

Czechosłowaccy ochotnicy z polską flagą i portretem marszałka Rydza- Śmigłego. Kraków lato 1939 r.

Czechosłowaccy ochotnicy z polską flagą i portretem marszałka Rydza- Śmigłego. Kraków lato 1939 r.

Państwo polskie w roku 1938 prowadziło nieprzyjazna politykę wobec Czechosłowacji. Efektem, była nie tylko Aneksja Zaolzia, ale także cały szereg trwających do końca listopada zbrojnych i krwawych incydentów na innych odcinkach wspólnych granic. Nie powstrzymało to jednak tysięcy Czechów i Słowaków od ucieczki do Polski w okresie od kwietnia do sierpnia 1939 r, z nadzieją na walkę z Niemcami u boku wojska polskiego.

Konferencja w Monachium (29-30 wrzesień 1938 r.) pozbawiła Czechosłowację nie tylko dużej części terytorium nadgranicznego, z budowanymi na nim wielkim wysiłkiem inwestycyjnym i finansowym umocnieniami i bunkrami. To, że Francja i Anglia „sprzedały” swojego sojusznika za pokój z Hitlerem oznaczało też osamotnienie Czechów wobec zaborczych Niemiec. Los naszego południowego sąsiada dopełnił się 15 marca 1939 r., kiedy strasząc wojna i bombardowaniem Pragi, kanclerz III Rzeszy przejął kontrolę nad Czechami i Morawami (od 16 marca istniał Protektorat Czech i Moraw). Jednocześnie powstało niepodległe państwo słowackie, całkowicie zależne i związane z Niemcami.
Wśród Czechów już jesienią 1938 r. panowało wzburzenie i duża część społeczeństwa była przekonana, że Republika nie powinna się poddawać dyktatowi monachijskiemu, ale walczyć o swoje granice. Silna była także opozycja w armii Czechosłowackiej wobec polityki rządu i prezydenta. Mimo poczucia beznadziejności i utraty niepodległości, tysiące Czechów i wielu Słowaków, nielegalnie przekroczyło granicę, aby szukać możliwości walki o swoja ojczyznę. Największa grupa uciekła do Polski. Wśród nich było kilka tysięcy byłych oficerów i żołnierzy czeskich, którzy chcieli walczyć z bronią w ręku przeciwko Niemcom. Polska była dla nich celem i potencjalnym sojusznikiem, ponieważ od jesieni 1938 r. w demokratycznym świecie była powszechnie uważana za kolejną ofiarę Hitlera.

Szczytami gór i podziemnymi chodnikami

W srodku Marie Petrosova, Ligotka Kamerlna, lato 1939

W srodku Marie Petrosova, Ligotka Kamerlna, lato 1939

źródło: fot. ze zbiorów autora

Do Polski prowadziły dwie najważniejsze trasy: odcinek granicy Protektoratu z Polską, ciągnący się od okolic Ostrawy do Mostów koło Jabłonkowa i na długim odcinku słowackim przez góry. Najczęściej wybierano trasę przez Śląsk Cieszyński i przekraczano ją często w bardzo pomysłowy sposób. Niektórzy uciekinierzy wykorzystywali chodniki kopalni „Ludwik” w Pietwałdzie, której jeden z szybów wychodził po stronie czeskiej. Wśród przewodników był Artur Radvansky, który przeprowadzał uciekinierów do szybu, gdzie górnicy podziemnym chodnikiem wyprowadzali ich po polskiej stronie. W Ostrawie i okolicy uciekinierzy korzystali z pomocy czeskich i polskich kolejarzy. Tak przebyli granice m.in. ppłk Ludvík Svoboda (późniejszy Prezydent Czechosłowacji w latach 1968-1975) wraz z innym oficerem. 11 czerwca 1939 r. ze stacji Kunčice (dziś część Ostrawy) w Protektoracie, ukryci przez zawiadowcę stacji Jana Zrůnka w wagonie technicznym, przejechali granicę do niedalekiego Szonowa leżącego już na Zaolziu. Następnie trafili do Cieszyna, skąd po krótkim przesłuchaniu wyjechali do Krakowa. Oprócz przewożenia uciekinierów, kolejarze zorganizowali także dostarczenie poczty od żołnierzy czechosłowackich w Polsce do ich domów w Protektoracie. Pomagali również w przerzucie elementów radiostacji i materiałów wojskowych, w tym broni dla konspiracyjnej organizacji „Obrana národa”, która w kwietniu 1939 r. zaoferowała Polsce współpracę przeciwko Niemcom. Kolejna droga prowadziła przez Beskid Morawsko-Śląski (Moravskoslezské Beskydy). Jedną z osób przeprowadzających ochotników, była Marie Pětrošová, która z pod Frydka, pomagała się im przedostać przez góry do Ligotki Kameralnej leżącej już po polskiej stronie. Za swoją działalność dzielna dziewczyna została w 1940 r. aresztowana przez Gestapo. Katowana nie wydała jednak nikogo i została zamordowana w 1942 r. w obozie koncentracyjnym Ravensbrück.
Górami przez Biały Krzyż, wiódł także szlak do leżących już w granicach Polski wsi Górna i Dolna Łomna. Uciekinierzy korzystali z pomocy mieszkańców obu wsi, a ci którzy mieli więcej pieniędzy zatrzymywali się na krótko w małym hoteliku „Pod Akacjami”. Po Aneksji Zaolzia, w Dolnej Łomnej utworzono posterunek Policji Województwa Śląskiego, którym od 21 czerwca 1939 r. dowodził post. Karol Skórkiewicz. Zgłaszali się tu wszyscy byli żołnierze i oficerowie czechosłowaccy, którzy przeszli przez granicę do Dolnej Łomnej. Policjanci udzielali im podstawowej pomocy i kierowali dalej do Cieszyna, do placówki wywiadu wojskowego. Zdarzył się jednak też taki przypadek, kiedy grupka czechosłowackich robotników, którzy przejeżdżali pociągiem z Prus Wschodnich do Niemiec przez tzw. korytarz pomorski, 11 sierpnia wyskoczyła z jadącego pociągu na stacji w Tczewie i zgłosiła do miejscowej komendy policji.

Chcieli bić się z Niemcami

Lev Prchala, 1892-1963

 Lev Prchala, 1892-1963, fot: autor nieznany,

źródło: wikimedia commons

Słynny pilot czeski, opisany przez Arkadego Fiedlera w "Dywizjonie 303", Josef Frantiek-1914-1940

Słynny pilot czeski, opisany przez Arkadego Fiedlera w „Dywizjonie 303”, Josef František-1914-1940

źródło: wikimedia commons

Pierwszych 5 oficerów bratysławskiego 39 Pułku Piechoty (Arnošt Valenta, Miloslav Kašpar, Karel Karnet, Karel Pecina i Otakar Šarapatka) już 18 marca 1938 r. ruszyło przez granicę do Polski. Skontaktowali się z ambasadą czechosłowacką w Warszawie, a później zgłosili się do Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (wywiad i kontrwywiad). Czterech z nich zgodziło się wrócić do Protektoratu i działać jako agenci polskiego wywiadu, a por. Karnet wstąpił do Wojska Polskiego i został wysłany do Cieszyna, gdzie pomagał w identyfikacji i rozpoznaniu kolejnych uciekinierów z Protektoratu.
Jako jeden z pierwszych przybył do Polski pochodzący ze Śląska Cieszyńskiego ppor. Rudolf Slíva ur. we wsi Řepiště w powiecie frydeckim. Już 20 kwietnia zorganizował w Katowicach w Domu Powstańca Śląskiego spotkanie emigrantów, agitując wśród nich za zgłaszaniem się do mających powstać oddziałów czechosłowackich w Polsce. Por. Jan Kaleta urodził w 1913 r. w Czeskim Cieszynie, do Polski przeszedł 11 kwietnia i następnie działał w podobnej roli jak por. Slíva, ale wśród krakowskiej emigracji. Właśnie pracownicy czechosłowackiego konsulatu w Krakowie niezwykle energicznie zaangażowali się w , w przygotowywanie spisu byłych żołnierzy i ochotników, którzy chcieli walczyć z Niemcami. 30 kwietnia w Krakowie ogłoszono publicznie powstanie Wojskowej Organizacji Czechosłowackich Emigrantów. Jej dowódcą do czasu przyjazdu do Krakowa ppłk. Ludvíka Svobody był por. Král. O uciekinierów starał się dbać Komitet Pomocy Uchodźcom w Krakowie, który miał siedzibę przy ul. Krakowskiej 41.

Niestety polskie władze zachowały zdecydowaną rezerwę wobec uciekinierów, nie chcąc zaogniać relacji z III Rzeszą. Liczba uciekinierów rosła jednak bardzo szybko. Sytuacja zaczęła się zmieniać po 25 maja, kiedy do Polski przybył gen. Lev Prchala urodzony w 1892 r. w Polskiej Ostrawie (dziś Śląska Ostrawa). Już w czasie służby w Korpusie Czechosłowackim i walk z bolszewikami na Syberii w roku 1919 współpracował z V Dywizją Strzelców Polskich. Na początku lat 30-tych, jako zastępca szefa czechosłowackiego Sztabu Głównego, był zwolennikiem polsko-czechosłowackiego sojuszu wojskowego. Niestety jego działania spotkały się z daleko idącą rezerwą polskich kół wojskowych. Oprócz znanego propolskiego nastawienia, ważna była także jego prywatna znajomość z gen. Stachiewiczem naczelnikiem Sztabu Generalnego. Dzięki jego staraniom, udostępniono czechosłowackim żołnierzom i ochotnikom obóz w Bronowicach Małych pod Krakowem. Ponieważ władze polskie dalej nie wyrażały zgody na organizacje oddziałów wojskowych, czechosłowackiej emigracji udało się uzyskać od Francji zgodę na przyjęcie byłych żołnierzy i oficerów czeskich pod warunkiem, że jeszcze w Polsce podpiszą zgłoszenie do Legii Cudzoziemskiej. Rząd francuski zagwarantował im, że jeśli dojdzie do wybuchu wojny z Niemcami u boku Francji zostanie utworzone wojsko czechosłowackie.
Kiedy Niemcy zaczęli lepiej kontrolować granicę przez Śląsk Cieszyński, wielu byłych żołnierzy wybierało drogę przez Słowację, gdzie przez góry byli przeprowadzani przez przewodników. Większość spośród uciekinierów stanowili Czesi i Morawianie. Słowacy, wśród których do 1938 r. dominowały nastroje propolskie, zniechęcili się po naszych żądaniach terytorialnych i odebraniu kilku wsi na Spiszu i Orawie w listopadzie 1938 r. II Rzeczypospolita popierała także roszczenia Węgier do ziem Słowacji. Mimo wszystko w Polsce znalazła się także grupka Słowaków chcących bić się z Niemcami. Najbardziej spektakularna była ucieczka 8 słowackich pilotów i mechaników, którzy 7 czerwca 1939 r. uciekli czterema wojskowymi samolotami z lotniska w Piešťanech. Trzy słowackie samoloty typu Š-328 wylądowały na lotnisku wojskowym w Dęblinie, a czwarty Ab-101 ze względu na mgłę wylądował w Krakowie. Wszyscy później zgłosili się do polskiego lotnictwa i służyli na lotnisku w Dęblinie jako instruktorzy. Cztery samoloty, którymi przylecieli, przeszły do polskiej służby.
W sumie do Polski uciekło około 10 tysięcy osób z byłej Czechosłowacji, w tym prawie 3 000 byłych żołnierzy i oficerów oraz ochotników gotowych walczyć z bronią w ręku u boku armii polskiej. Niestety zachowawcze stanowisko naszych władz spowodowało, że ten potencjał nie został wykorzystany. Ponad tysiąc oficerów i żołnierzy do sierpnia 1939 r. wyjechało przez Gdynie do Francji. Z pozostałych zbyt późno zaczęto pozyskiwać tak potrzebnych specjalistów m.in.: lotników, artylerzystów i łącznościowców. W szeregi polskiego lotnictwa wstąpiło jednak ponad 100 czechosłowackich lotników (pilotów, obserwatorów i mechaników lotniczych). Wśród nich był także Josef František, który później w czasie Bitwy o Anglię został asem naszego Dywizjonu 303.

Wojna

Czechosłowaccy-ochotnicy-zglaszają się do konsulatu w Krakowie lato1939r

Czechosłowaccy ochotnicy zgłaszają się do konsulatu w Krakowie lato 1939r.

źródło: fot. ze zbiorów autora

W dniu 3 września prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o sformowaniu Legionu Czechów i Słowaków, na czele którego stanął gen. L. Prchala, a jego zastępcą został ppłk L. Svoboda. Tego samego dnia marszałek Edward Śmigły-Rydz wydał „Odezwę Naczelnego Wodza do żołnierzy czeskich i słowackich”. Mówił w niej o utracie wolności i okupacji Czech i Słowacji, a w związku z sytuacją na froncie wzywał do połączenia słowiańskich narodów, tak jak w bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu. Zarówno w „Odezwie” jak i w relacjach prasowych mówiono wyraźnie o Czechach i Słowakach, a nie Czechosłowakach. Do 1 września większość żołnierzy czechosłowackich (ponad 630), zdążono przerzucić z Bronowic Małych do obozu szkoleniowego w Leśnej koło Baranowicz. Tutaj 8 września żołnierze otrzymali pierwsze uzbrojenie: 4 ciężkie i 9 lekkich karabinów maszynowych. Niestety był to jedyny przydział broni, ale dzięki niemu mogli rozpocząć częściowe szkolenie. W związku z pogarszająca się sytuacja na froncie, 11 września, Legion razem z wojskiem polskim zaczął się wycofywać transportem kolejowym w kierunku południowo-wschodnim na Równe i Tarnopol. W dniu 13 września transport dojechał do stacji Krasne, węzła kolejowego 60 km na wschód od Lwowa. Kiedy pociąg opuścił stację o godz. 9:15 rano, nad miastem pojawiło się 9 niemieckich samolotów i jeden z nich nagle zaatakował pociąg zrzucając dwie bomby. Obie na szczęście wybuchły obok pociągu i nie spowodowały żadnych szkód, jedynie fala uderzeniowa rzuciła obsługi karabinów maszynowych na ziemię i spowodowało ich lekkie zranienia.
Jeszcze tego samego dnia w godzinach wieczornych transport dotarł do stacji kolejowej Hłuboczek Wielki, skąd jechał dalej w kierunku Tarnopola. Jednak musiał się zatrzymać i wycofać z powrotem do Hłuboczka, ponieważ stacja w Tarnopolu, była pełna pociągów ewakuacyjnych i szpitalnych. Linia kolejowa otwarta była tylko dla transportów wojskowych kierowanych do Lwowa, o który w tym czasie już toczyły się walki. Żołnierze czechosłowaccy spędzili w Hłuboczku Wielkim kilka dni. Na prośbę dowódcy tarnopolskiego garnizonu z Legionu wydzielono poddział o nieformalnej nazwie „KOPL Tarnopol“ – skrót od „kulometná obrana proti letadlům” (oddział karabinów maszynowych obrony przeciwlotniczej). 24 ludźmi, obsługującymi 9 karabinów maszynowych, dowodził por. Pavol Styk.
15 września w godzinach porannych, żołnierze „KOPL Tarnopol“ przeszli chrzest ognia. Obsługi karabinów maszynowych zajęły pozycje przy tarnopolskim dworcu, rozmieszczone tak, aby tworzyły obronny krąg. Po zbliżeniu się 3 niemieckich samolotów, które kierowały się nad dworzec, por. Styk wystrzelił rakietę sygnalizacyjną. Wszystkie karabiny maszynowe rozpoczęły koncentryczny ogień skoncentrowany na prowadzący klucz bombowcu. Samolot otrzymał dużą ilość trafień i szybko zaczął dymić, następnie odłączył się od klucza i runął na ziemię. Po zestrzeleniu pierwszego, Czechosłowacy przenieśli ogień na kolejną maszynę, która również zaczęła za sobą ciągnąć dym, ale zdołała jednak zawrócić i zniknąć z zasięgu wzroku. Dopiero na drugi dzień informacje o rozbiciu drugiej zestrzelonej maszyny przynieśli polscy żołnierze. Trzeci niemiecki samolot z klucza szybko uciekł spod ognia czechosłowackich km.
W tym samym dniu inna grupa samolotów zbombardowała Hłuboczek, .czechosłowackim żołnierzom pozostało tylko kilka karabinów maszynowych, ale otworzyli ogień do nadlatujących. Niestety nie udało im się zestrzelić żadnego samolotu. Po wybuchu bomb, śmiertelnie ranny odłamkiem został sierż. Vítězslav Grünbaum, który pomimo pomocy lekarzy i szybkiego przewiezienia do szpitala w Tarnopolu zmarł. Kolejny nalot spadł na Czechosłowaków 17 września w godzinach porannych. Nalot przeprowadzili prawdopodobnie Niemcy, ale istnieją także relacje świadków z Legionu, którzy na samolotach rozpoznali słowackie symbole. Jednak nawet powojenne śledztwo nie udowodniło winy słowackich samolotów i można o tym do dzisiaj tylko spekulować. Był to już jednak 17 wrzesień i zaangażowanie w obronę Tarnopola spowodowało opóźnienie w wycofaniu do Rumunii. Transportem samochodowym udało się do niej dotrzeć tylko niewielkiej grupie wraz z gen. L. Prchalou. Natomiast praktycznie cały Legion Czechów i Słowaków internowali Sowieci. Grupie ok. 200 Czechów i Słowaków, którzy do 4 września przebywali w obozie w Bronowicach Małych, udało się 19 września przekroczyć granicę z Rumunią.

Pociąg z Czechosłowakami w drodze do Tarnopola, po 13 IX, na podłodze lkm wz.28 Browning

Pociąg z Czechosłowakami w drodze do Tarnopola, po 13 IX, na podłodze lkm wz.28 Browning

źródło: fot. ze zbiorów autora

W czasie kampanii wrześniowej zginęło kilku Czechosłowaków, a kilkudziesięciu zostało rannych. Choć udział we wspólnej walce przeciwko Niemcom, był tylko symboliczny (udział w niej wzięła także grupa czechosłowackich lotników), to jednak mógł się stać fundamentem ściślejszej polsko-czechosłowackiej współpracy. Niestety zawirowania polityki emigracyjnych rządów polskiego i czeskiego w Londynie, spowodowały, że plany polsko-czechosłowackiej konfederacji nigdy nie zostały zrealizowane.

Daniel Korbel – doktorant Wydziału Prawa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Pod kierunkiem prof. Józefa Ciągwy przygotowuje rozprawę o ustroju Śląska Zaolziańskiego pod polskim prawem. Autor kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularnonaukowych dotyczących polsko-czeskiego sporu z pierwszej połowy XX w., publikowanych na łamach czeskich i polskich czasopism i periodyków naukowych.

Artykuł powstał w ramach projektu „SPOTKANIA W SIECI I NIE TYLKO – SETKÁNÍ NEJENOM V SÍTI” współfinansowanego ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP

Artykuł powstał w ramach projektu „SPOTKANIA W SIECI I NIE TYLKO – SETKÁNÍ NEJENOM V SÍTI” prowadzonego przez Fundację Solidarności Polsko-Czesko-Słowacką

Artykuł powstał w ramach projektu „SPOTKANIA W SIECI I NIE TYLKO – SETKÁNÍ NEJENOM V SÍTI” współfinansowanego ze środków Fundacji KGHM Polska Miedź