Wspomnienie o Danie Němcovej

Bezpieczny port

Dana Němcová zmarła wczoraj, 11 kwietnia 2023 roku.

Kilka lat temu pojechałam do Dany do jej mieszkania przy przystanku „Przystań” [Přístavistě – tłum.] i pomyślałam, że dokonała dobrego wyboru. Rzeczywiście, przez wiele lat, które ją znałam, zawsze była bezpieczną przystanią dla każdego, kto czegoś potrzebował: talerz zupy, kogoś, kto doradził, kogoś, kto po prostu porozmawia – i wspominam ten tak zawsze pocieszający uśmiech Dany.

Petruška Šustrová na dziedzińcu przed Uniwersytetem Wrocławskim. Autor zdjęcia: Aureliusz Marek Pedziwol.

Dysydentka


Dana pochodziła z Sudetów, urodziła się 14 stycznia 1934 roku i nie raz wspominała, jak rozgoryczony był jej ojciec, kiedy nie dostał rozkazu walki po Monachium. A ile razy powtarzał, że powinniśmy się bronić… Po wojnie w latach pięćdziesiątych studiowała psychologię, a w szkole poznała swoją „wielką miłość”, jak mówiła o Jiřím Němcu. Pobrali się i mieli razem siedmioro dzieci, cztery dziewczynki i trzech chłopców. Ze względu na powiększającą się rodzinę musieli zmienić mieszkanie, żeby się mogli jakoś pomieścić. Ostatecznie zamieszkali na ulicy Ječnej niedaleko Karlova náměstí. I ta „Ječná“ stała się sławnym określeniem. Odbywały się tam wykłady różnych dysydenckich intelektualistów, można było spotkać wielu ciekawych ludzi – od Jana Patočki po Mejlę Hlavsę.


Gdy dysydenci (jeszcze ich tak nie nazywano) zjednoczyli się, urzędnicy reżimu zdali sobie sprawę, że taka społeczność może być niebezpieczna i podjęli działania przeciwko grupie Plastic People. Ale robiąc to, spowodowali powołanie do życia jeszcze silniejszego przeciwnika. Na korytarzu sądu, gdzie odbył się główny proces przeciwko Plastikom, zebrali się ludzie różnych przekonań – od komunistów po włochatych konspirantów.


Powstała Karta 77 i Dana jako jedna z pierwszych ją podpisała. Było to dla niej naturalne. Kiedy estebacy (tajna policja polityczna w Czechosłowacji-przyp. red.) zapytali ją, dlaczego wdała się w takie rzeczy, dodając z wyrzutem: „Masz dzieci!”, odpowiedziała im: „No właśnie dlatego, że mam dzieci. Żeby nie musiały się mnie wstydzić za patrzenie i milczenie”.
Równie naturalnie w kwietniu 1978 r. brała udział w powstaniu Komitetu Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych (VONS). Z tego powodu ona i dziewięcioro innych osób zostało aresztowanych wiosną 1979 roku. Na szczęście Dana została zwolniona przed Bożym Narodzeniem – najwyraźniej siedmioro dzieci to było za dużo dla niektórych decydentów. Później, gdy ludzie pytali ją, co pomogło jej przetrwać więzienie, odpowiadała, że ​​„wiara i świadomość. że mamy rację”. I tak się to toczyło. Dana pracowała w Komitecie Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych, pisząc pisma, występując do sądu, podpisując różne petycje i listy otwarte, a w styczniu 1989 roku została jednym z trzech rzeczników Karty 77 na rok 1989.

Polityk


Jednak w 1989 roku świat potoczył się inaczej, świat komunistyczny upadł, a Dana zasiadła w parlamencie – najpierw jako posłanka dokooptowana, a po wyborach w 1990 roku jako legalnie wybrana. Oczywiście starała się propagować ideały, do których dążyła przez całe życie, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że „polityka nie jest dla takich jak ja”. Oczywiście rozumiała, że ​​potrzebne są dobre prawa, że ​​trzeba dążyć do tego, by społeczeństwo zmierzało we właściwym kierunku, ale nie leżało w jej naturze godzenie się z tym czy tamtym i szukanie zawsze jakichś kompromisów.
Dla Dany, mocno zakotwiczonej w chrześcijaństwie, ważniejsza była pomoc konkretnym sąsiadom, a przede wszystkim stały kontakt z konkretnymi osobami. Na początku współpracowała z Olgą Havlovą w Komitecie Dobrej Woli, a w okresie napływu uchodźców z walczącej Jugosławii założyła i przez lata prowadziła Ośrodek Poradnia dla Uchodźców. Niektórzy osiedlili się tutaj, inni wrócili, a jeszcze inni kontynuowali podróż na Zachód. Jednak wszyscy bez wyjątku wspominają ją z wielką miłością. Jak mogliby tego nie robić, skoro wiedzieli, że Dana Němcová jest gotowa zaoferować zamieszkanie w swoim mieszkaniu, jeśli zajdzie taka potrzeba? Kiedy wiedzieli, że w każdej chwili jest gotowa wysłuchać o ich problemach, doradzić i zaoferować pomoc?
W końcu Dana musiała wyprowadzić się z Ječnej. Właściciel zaniedbał dom, aż stał się zagrożeniem. Na szczęście jednak w Bráníku znaleziono małe mieszkanie, nawet w domu, w którym mieszkała jedna z jej córek. W tym czasie Dana nie czuła się już dobrze fizycznie, w ostatnich latach siedziała na wózku inwalidzkim, stała obecność kogoś bliskiego była bardzo potrzebna.
Jednak rodzina i przyjaciele o niej nie zapominali, wiele osób odwiedziło mieszkanie na przystanku „Przystań” [„Přístavistě”-przyp. tłum]. Nie tylko po to, by Dana wiedziała, że ​​o niej nie zapominają – głównie po to, by móc się jej zwierzyć lub poradzić, a także po to, by jej niekończący się przyjacielski uśmiech dodawał im otuchy.


Petruška Šustrová